Dziś rozważania na temat nietrafionej terminologii
zastosowanej w Kodeksie Pracy. Konkretnie o urlopie macierzyńskim, tudzież
rodzicielskim. Nieistotne, chodzi tylko i wyłącznie o niepozorne słówko
„urlop”. Jaki urlop się pytam? Toć to typowy oksymoron, coś w stylu „sucha
woda”, „życzliwy urzędnik”, czy też „przespana noc matki niemowlaka”.
Wyobrażam sobie, że perspektywa rocznego okupowania kanapy z
przerwami na beztroskie spacery w blasku prażącego słonka mogłaby skusić
niejedną zmęczoną pracą zawodową kobietę. Wszystko oczywiście w towarzystwie
rozkosznego niemowlaka. A niemowlaki, jak powszechnie wiadomo, większość doby
przesypiają, pozostałą część uśmiechają się do swoich rodziców, dziadków i
cioteczek. Tyle czasu dla siebie, można przeczytać zaległe książki i/lub
zacieśnić więzy z bohaterami ulubionych seriali. Sielanka.
Lojalnie ostrzegam – to nie tak.
Ostatni weekend utwierdził mnie w przekonaniu, że nikt (nic)
mnie nie pokona. Co prawda już przejścia związane z porodem dały mi +100
punktów do niezniszczalności, teraz tylko odcinam kupony. Do stale wykonywanych
zawodów doszedł kolejny – zostałam Halinką Sanitariuszką. Sanitariuszką
zaatakowaną przez wirusy, dzielną opiekunką równie niedomagającej rodziny. Z
perspektywy kilku dni, mogę śmiało powiedzieć, że dałam radę. Los zdecydował,
że kolejny etat przyjęłam w czasie, kiedy większość społeczeństwa celebrowała
tzw. „długi weekend”. Żeby była jasność – służbę pełniłam w nadgodzinach,
również (a może przede wszystkim) w porze nocnej. Do tej pory nie otrzymałam
żadnej gratyfikacji finansowej. Sprawiedliwie przyznam, że negocjacje z Ojcem
Rodziny trwają, fajny płaszczyk się do mnie uśmiechnął.
Swoją drogą niesamowite jest to, jak Matka Natura to
wymyśliła. Kiedy już zdaje się, że głowa za chwilę eksploduje, a gorączka
zetnie całe pokłady białka jakie mam w organizmie, ta mina działa jak największa
dopuszczalna dawka morfiny:
Co istotne, można ją dawkować do woli, ciąża i karmienie
piersią nie są przeciwwskazaniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz