No i wróciłam. Właściwie wróciłam już parę dni temu, ale
tylko fizycznie, mentalnie byłam zawieszona nie wiadomo gdzie. Ciężko było się
do swojego (mam nadzieję, że bank się nie obrazi) mieszkania na nowo
przyzwyczaić, może dlatego, że nie wyglądało zbyt ujmująco po tym jak w
szaleńczym tempie je opuszczaliśmy. Ryszard wrócił z wyprawy w mazurskie strony
bogatszy w 2 nowe zęby oraz obłędną ilość nowych zabawek (Mikołajowi musiało
się coś pokiełbasić. Owszem, Ryś był grzeczny, ale tak mniej więcej od września,
wcześniejsze miesiące matka ma wyjęte z życiorysu).
Niech mu będzie, my też nie wyszliśmy na tej imprezie
stratni. Jak na typowe słoiki przystało przytargaliśmy z Krótkiego Miasta tony
zapasów. Część już wyszła, bo rozciągnięte brzuchy wciąż domagają się dokładek.
Jednak co bardziej istotne, ta krótka wycieczka pozwoliła matce wrzucić na luz.
Owszem, spinka była, jak przy każdej rodzinnej uroczystości (szybko, siadajcie,
barszcz wystygnie!), ale szybko znikła, mniej więcej po pierwszej pierogo-minucie.
Jak przy każdym pobycie w Krótkim Mieście, doceniłam jego
zalety. Do niewątpliwych należałoby zaliczyć:
- Jezioro w centrum miasta, oraz jego okolicę jako główny punkt wszelkich spotkań towarzyskich. Doskonałe miejsce na beztroskie sponiewieranie się (od 1,5 roku niepraktykowane, zostały tylko wspomnienia)
- Dla prowadzących bardziej higieniczny tryb życia – nadjeziorna promenada. Można biegać, skakać, latać, pływać. Ryszard był zachwycony.
- Pogoda konkret – nie jakieś tam lelum polelum. Zima jest to musi być zimno! Latem natomiast +30 w cieniu. Jakby komuś było zbyt ciepło, zawsze może popluskać się w jeziorze. W którymkolwiek – jest ich cała masa w okolicy.
- Lumpy, ciuchlandy, szmateksy – niepoliczalne. W 2 godzinki można obejść co ciekawsze punkty i wrócić z wyprawy z tarczą. W roli tarczy tekstylia. Za psi pieniądz w dodatku.
- Pasmanteria tuż za winklem. Dopiero teraz, kiedy do dyspozycji mam tylko te internetowe, doceniam plusy sąsiadowania ze sklepem z tasiemkami. W zasadzie to mogłabym w nim zamieszkać. Poczyniłam oczywiście stosowne zapasy artykułów pasmanteryjnych.
- No i najważniejsze - nie dość, że czas płynie wolniej, to i doba jest dłuższa. Taka anomalia.
Może być, że jestem nieobiektywna. Że plusy przysłoniły mi
minusy. To prawdopodobne, zważywszy na fakt, że jestem w Krótkim Mieście
średnio 3 razy w roku, a wywczas trwa zbyt krótko, żeby się nim znudzić. Następny
za jakieś 4 miechy. Szybko zleci.